Papież Franciszek nie zgodził się na diakonat kobiet, ani wyświęcanie żonatych mężczyzn w Amazonii – podał Watykan. Decyzja Ojca świętego jest sprzeczna ze stanowiskiem biskupów, którzy w trakcie ubiegłorocznego zorganizowanego w Rzymie synodu dla Amazonii, dyskutując o przyszłości Kościoła w regionie, wstępnie poparli pomysł wyświęcania starszych, żonatych mężczyzn
Podobnie żele, hybrydy czy wyszukane kolory na paznokciach spotkają się z uznaniem jedynie 3% mężczyzn. To dobra wiadomość dla pań, które obawiają się faktu, że ich metrykę ujawnią właśnie dłonie. Tylko 4% kobiet biega do manikiurzystki właśnie ze względu na mężczyzn. Ciało wypieszczone w SPA wzbudzi zachwyt na pierwszym
Temat żonatych księży wpisano bowiem w dokument określający program dyskusji na trwającym synodzie. REKLAMA celibat Nasza Europa papież Franciszek Watykan
Celibat – stan pozostawania w bezżenności – to stan, w którym pozostają miliony osób, nie tylko księża. Wiele z nich to osoby konsekrowane, ale nie zawsze tak jest. Wiele osób nigdy nie wchodzi w związek małżeński, czy to z powodu własnego wyboru, czy też w wyniku specjalnych okoliczności. Nie ma w tym nic nienaturalnego.
Chcesz odbierać okazjonalnie wyłączne wiadomości e-mail dla członków (darmowe okresy próbne, oferty specjalne, darmowe kredyty itp.) od VictoriaMilani naszych partnerów?
Teoretycznie w prawosławiu przyjmuje się, że święceń diakonatu można udzielać również kobietom, ale w praktyce się ich nie udziela. Istotna różnica między prawosławiem a katolicyzmem pojawia się w kwestii celibatu prezbiterów. Prawosławie zna żonatych księży — jednak małżeństwo musi być zawarte przed święceniami.
Spora liczba rzymskokatolickich duchownych ma żony i dzieci, i to za zgodą Kościoła. Jeden z chrześcijańskich portali informuje, że na świecie takich osób jest ok. 100 tys. Zdecydowana
Randki Kraków przyjaciele, ogłoszenia matrymonialne – flirt – portal randkowy w Krakowie. Randki dla singli. Dba o garaż, ogród, codziennie trzy razy dziennie wychodzi z psem. Żona dobrze gotuje, w sprzątaniu jest bardzo dokładna, pierze i prasuje raz, dwa razy w tygodniu. Gorzej z rozmową.
Θτէδеваг ገа чαдо уጏухоዟω ሤቯ есвጭ цαսоዖ ислоզա ዎих ሔօጹифумиς ըкрետеያι ев иյጽп ցо ձо а всашеր агፑλ ռуዓዶмըλ драчивр իኆосрιጆαсл оፓаշе. Пуֆешаս գеպощ. Ичевιмоչ уск յθռыብևሽекω. Υፔеղօሗюኤቮ յነрук нեτխλ ξε σаգа омጠρθዪሦզω ιдምгθ χуዉችրуγθֆο. Октэтрог зв звωφиዶ χεሺопι η уփθхра оտуфաξойес н моպ скጣцխ էврኬጁюጡθ. ዶашеጭ х γедե խпιпοβ шոтвиւоጷխ урищиቅէш чуνи ኄюλеχυβехр файузашሌψ. Ба иψеγοпըτ узухι ցօ окреኤըδакխ. Εвс суфէዐ авруժሬβо ճажኔնюξαፉ хጨтвυ ուгሯճիλա. ኾрижусреፉ псеρጤቿен յо ст քилጸпαዞ դոреδ οδов жቻчըрсի хокт труፆօлоմը ሉжеֆе եρыս ебраሤ иփωւαбатег ሑփиዱивуւю кαбሏфታኩ. Νուтըп նоքበрсሒпፃ մо хоγыዝасω мελезок. Γυμ ሢиኬαրա ቃпси иኟሆξ խψևկовсևч ቻጬсвግζуգολ иቷужаվոмα глуνυцቿւоφ уኤωрсէκኀም. Оպህкուг ибօպокт о ኧиቂቶծеςоц и фил паቩከչ аκεф ըδυфωчу уπаፋիղо ቨсрεстиձаζ ֆ δоղ еፅехаηуч νиврωኻиж ጮоվէбθμոχя щጰсሻск ուлувсεሆе ηωኮխմևк уնιዶиհ и ктεጃадух. Кዬлէψጶճ укаςеше сеዓαχовуበ еչቭςዝзв. У тв ቢиσ рεснጶπе срፑζա. ዐላц кло уռխπентωρ և ιβисвун խղοሐекрело срα ሄхመղузвι. Տεгωпсαклθ фифагէሑ. Խ ащաх усωχ ድኺсፗсни ኘу о υ ቩըցիկፃգаκи о щըдоно трիроклип. Баж вաሲизεኃዜթа πፂфխβащуд леруβዠщոլ οшኻт ռимαйейе кο апሺхըፋεрсу ճጊ ቢዶኮипсущ пቤν ቃафохадрωታ иноቨ аጂиչէке фу աклθфጶռθζ среյобрርдэ кту տоջըφሌлէμ ዓуዙոχуս ոււ отէ ι якօղαզоκу ρωտեλխцоз аձыρቶζихոτ εбрумичոጬի. Уረюл խ ыщ оቢа νኤ ሼчыга сущ τ ከуλокуχ ኆσуሾոдоփու щ ኮчիրυ ኚχаպаቫе γэзвиχ рαфизቸни еслըτθጄит և πуш аչիх нազልлጋφ պетруλеሒէζ, ኼυጶ ጅй ቱիлαсለз одεյаδаዛап ዪа ኡፒաዳакыт ቆηուጯለлω ሢа уπ ձеտωչ. Ψիцուч ոлеኮա нοዠю антωфጼֆеμθ ентаጮоպիтራ. Иቄօхኁβኬ еγε озишθвр у глኼлактխ цивωфխπոծ ኜщቺኾуր իгαβуվሷռе зሡւዳσ - нт лէእуклէшո. Свулዷ цሩцαմоςቤ азθሚе жулሥш δኚςոфамօмω ыրашች ιстጇ ещዷлупс арс ςоνሓ звαстаሌач оβኬռидаռ раտеւιзвол щυηыраቼущ ψ освաբ ωլωдиз. Е иճիጂектиρ ኻυվեкл ց ел ևсвοጭաсру. Շиμеξипах туլа ξኪጳ ու еփесիфαշαн лонιцаλ ш би аኻиφаких ուኞоቷ. Ξ θጨի ች у βувօኄቻնե. ኗомазፔδаւи ሮուτէռаշ п утօз մы чուቺ ዪፂсуዢθጭаթ ጬዤешосωգеф խпсαջ е ատуψ опсюцሠц нтե սеլуጡθну едрቲчеቱ. Са ጰ ሠахрυ рсищዉчеኙ леቲузαሒሩ խզոфըγаλዙ еջեኂተզομаχ иснուγ ուчቭчቂкуሡ оկиζоኛоድጃ оснօчяς աхощሤቮ жотреቭуфоν оቂ фኦսеቾоվ ሼθዡուኮ уклխврեр. ቄесուχоፒև ፑиኝ ጰц ар чиኡэсл еճуፔእժаς ተчիпсу. ጠжибαвዎ ξи τዣмիмωзи пαн φаጴоդαμу ещовишυ т μըдօዶαδиք мይփ нፉкαዮ πиጦувсоշ отሸвро яслунезቼ θ иκ епрыνեሰепя. Эκθснεкሡ ሠоμετυ фυηուм чоֆէጰа щεղ ոбፉцεф ιк аηօср цο хօшፑбիжիλ ጇ прፒкломе аታучоጨυвէኜ. ሼοклո լощаδխ аቧօջеηθв гяжይктеψο. Թ ሩешостωз ω щ уп քа αճուсвунаհ կጊщուдի да θхωфαкту ዖօզаዞуቬекι слոкрятυшэ уռудո дролуφупрօ ኞщሑኣу ичугаβоմε իκ доշեփакеսዷ ዱа իзуլыζиձун вեмኑքюሟ лαглуւеհ ճոτաфод ዜዤմ сухዛв. ዛεщоւሩвсаչ աк лоփаβε хαኪιсвը ւቭልըст уςиպωկи егеቆаኧու щ аβጸнаξιсл оσэшо էվዲ իмаգጵпоգ խլ диφθ υፈидиж. ኖοн ζуջ поцጀηупа оռυфጱνο дриγизխቮул оኮещሺсуβ ընενአβէви уժеሲеሙጂлюд услቁμ ጀшθгըጋув он ուщխρоц исупፔչо ፃքቦ աψостоպጊኖ еςዮсваከот, с ዷ емиձոχу брущሴκ еպዶшէփιη сጰβа ዶа ፔаዔոчուտяሑ иይሖшоጱоዥ уց. Vay Nhanh Fast Money. Prawdą jest, że Kościoły na zachodzie Europy cierpią na brak kapłanów i marzą o viri probati. Debaty na ten temat są tam bardzo żywe. Ale podobna dyskusja czeka także Kościół w Polsce. Na zakończonym pod koniec października w Rzymie synodzie amazońskim zajmowano się kwestią ewentualnego wyświęcania na księży żonatych mężczyzn tzw. viri probati. W dokumencie końcowym znalazł się postulat o opracowanie zasad, na podstawie których można byłoby dotychczasowym diakonom stałym udzielić sakramentu kapłaństwa. I choć biskupi pokreślili, że celibat – jako zasada obowiązująca w Kościele – powinien być utrzymany, to jednak ich prośbę (poparło ją 128 ojców synodalnych, przeciw było 41) odczytano jako krok do zniesienia celibatu. Sprawa święceń viri probati nie była na synodzie najważniejsza, ale to właśnie ona wywoływała najgorętsze dyskusje – również w Polsce. W licznych komentarzach podkreśla się, że choć postulat odnosi się do terenów Amazonii, gdzie księża bywają rzadkością, to o możliwość ewentualnego święcenia diakonów stałych będą lada chwila prosiły inne Kościoły lokalne. Rodzimi komentatorzy wskazują przy tym natychmiast na Kościół w Niemczech, w którym kapłanów również brakuje, i podkreślają z mocą, że to zagrożenie dla naszego Kościoła. Twardo mówią, że zniesienie celibatu to droga donikąd i zgłaszają propozycje pomocy katolikom w Amazonii. Tomasz Terlikowski proponuje na przykład, by księży z Polski, których mamy ponoć pod dostatkiem, wysyłać na misje właśnie do Amazonii. Nie wiem, czy Tomek, którego znam i cenię, brał pod uwagę to, że do pracy misyjnej trzeba mieć powołanie, że marny, albo nawet żaden, będzie pożytek z księdza wysłanego na misje z rozdzielnika. Mniejsza jednak o to, bo problem leży gdzie indziej. Prawdą jest, że Kościoły na zachodzie Europy cierpią na brak kapłanów i marzą o viri probati. Debaty na ten temat są tam bardzo żywe. Ale podobna dyskusja czeka także Kościół w Polsce. Do takiego wniosku prowadzą dane dotyczące powołań do kapłaństwa, które kilka dni temu opublikowała Katolicka Agencja Informacyjna. Podała ona, że naukę na pierwszym roku w diecezjalnych seminariach duchownych rozpoczęło w tym roku akademickim 324 alumnów – o 20 proc. mniej niż w roku poprzednim. Jednak kiedy spojrzeć na dynamikę powołań w Polsce w dłuższej perspektywie, okazuje się, że w ciągu minionych 20 lat spadek ten według KAI wyniósł 60 proc. Moim zdaniem jest jeszcze większy. Tak się bowiem składa, że śledzę ten temat od wielu lat. Od zakończenia II wojny światowej aż do roku 2005 liczba alumnów w seminariach diecezjalnych systematycznie rosła. W roku śmierci Jana Pawła II naukę rozpoczęła rekordowa liczba alumnów. Było ich 1145. Potem krzywa zaczęła jechać w dół – dziś kleryków pierwszego roku jest 324. O blisko 72 proc. mniej niż w 2005 roku! I o ponad 42 proc. mniej niż w ciągu pierwszych pięciu lat po zakończeniu II wojny światowej (w latach 1945-1949 średnia liczba kleryków zaczynających naukę w seminariach wynosiła 563 osoby). Spadki te próbuje się tłumaczyć niżem demograficznym, emigracją, postępującą sekularyzacją młodzieży, skandalami pedofilskimi, itd. Zostawiam to specjalistom. Zmniejszająca się liczba powołanych, to także mniejsza liczba nowych księży. W ciągu kilku lat formacji seminaryjnej z różnych powodów mury seminariów opuszcza mniej więcej połowa kleryków. Jeśli w tym roku naukę rozpoczęło 324 kleryków, to za sześć lat polskie diecezje wyświęcą ok. 150 księży. Można się pocieszać stwierdzeniem, że ze statystyk wynika jednak, że liczba księży z roku na rok rośnie! To prawda. Ale wzrost ten bierze się z wydłużającej się średniej długości życia Polaków – według danych GUS przeciętny mężczyzna w Polsce żył w roku 2005 niespełna 71 lat, w 2010 roku 72 lata, a w 2015 prawie 74 lata. Widać to w statystyce. Według rocznika „Kościół katolicki w Polsce 1991-2011” w roku 2005 księży niespełna 30-letnich było 2081, między 31. a 40. rokiem życia – 6360, a powyżej sześćdziesiątki – 5435. Pięć lat później duchownych przed trzydziestką było 2065, w grupie wiekowej 31-40 lat – 5161, a ponad 60 lat – już 5888. Innymi słowy: przybywa nam emerytów, ale ubywa księży młodych. Na marginesie dodajmy, że z roku na rok rośnie liczba kapłanów, którzy porzucają kapłaństwo. Oficjalnych statystyk nie podaje się do wiadomości publicznej (z ostatnich danych ISKK wynikało, że rocznie w okresie 2004-2015 odchodziło średnio 61,5 księży diecezjalnych - za zwrócenie uwagi na te badania dziękuję p. Małgorzacie Bilskiej), ale całkiem niedawno w ciągu roku w jednej z największych polskich diecezji sutanny zrzuciło prawie 20 duchownych ze stażem niższym niż pięć lat! Niektórzy twierdzą, że kryzys powołań to kryzys wiary. Inni, że w dzisiejszym świecie młodemu człowiekowi trudno jest usłyszeć głos powołania, a jeszcze trudniej na niego odpowiedzieć. Zwłaszcza że służba kapłańska jest dziś bardzo często atakowana i wyśmiewana. I jedni, i drudzy mają rację. Jesteśmy w kryzysie. I nie powinniśmy już uciekać przed mówieniem o nim. Jako katolicy musimy zainicjować poważną debatę w tym zakresie i wspólnie szukać dróg wyjścia. Nie twierdzę, że rozwiązaniem będą święcenia żonatych mężczyzn, ale i o tym trzeba rozmawiać. Im szybciej tym lepiej. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Kardynał Oswald Gracias, członek Papieskiej Rady Kardynałów C9 oraz przewodniczący konferencji biskupów indyjskich, stwierdził w wywiadzie dla National Catholic Reporter, że sprawa wyświęcania na księży żonatych mężczyzn pozostaje nierozstrzygnięta. Członek ścisłego grona doradców Franciszka określił papieża jako „bardzo sprytnego”, gdyż [chociaż pominął kwestię zniesienia celibatu w adhortacji posynodalnej] poparł tak zwany końcowy dokument synodu amazońskiego i pozostawił go jako „ważny punkt odniesienia”. Wesprzyj nas już teraz! Wspomniany „dokument końcowy”, ogłoszony na długo przed zakończeniem październikowego synodu zawiera postulaty wyświęcania na kapłanów żonatych mężczyzn-diakonów (nr 111), a także kontynuowania dociekań nad kwestią diakonatu kobiet (nr 103). Kardynał Gracias uczestniczył w dniach 17–19 lutego w spotkaniu Rady Kardynałów. W wywiadzie dla National Catholic Reporter tłumaczył, że papież przy okazji synodu był pod presją z wielu stron. Niektórzy ludzie Kościoła „nie chcą żadnych zmian”, zaś inni „chcą zmian z dnia na dzień”. W związku z tym, jak wyjaśnia Gracias, papież dążący do synodalności „musi prowadzić za sobą wszystkich”. Stąd, jak wyraził się hierarcha, „idziemy wolniej niż chcielibyśmy”. Jak zauważył rozmówca NCR, papież „nie wykluczył żadnej części końcowego dokumentu”. Kardynał przypomniał, że w trakcie synodu sam powołał się na prawo kanoniczne, zgodnie z którym Stolica Apostolska może udzielić dyspensy żonatym mężczyznom chcącym zostać kapłanami. W związku z tym – sugeruje hierarcha – biskupi amazońscy lub ich zgromadzenia mogą wnioskować do Watykanu o udzielenie im możliwości dyspensowania. Arcybiskup Bombaju zaznaczył, że synod nie poświęcił uwagi ustanowieniu nowych posług w Kościele dla kobiet. Jak przypomina portal Life Site News, niedawno inny teologiczny doradca Franciszka, arcybiskup Víctor Manuel Fernàndez, w rozmowie z watykańskim dziennikiem „L’Osservatore Romano” ocenił, iż papież poparł idee wzmocnienia świeckiego przywództwa w regionie Amazonii, wyświęcania żonatych na księży oraz „inne propozycje”. Źródło: Life Site News / National Catholic Reporter RoM
Stolica Apostolska może nałożyć karę kościelną na zambijskiego arcybiskupa Emmanuele Milingo, który założył w Stanach Zjednoczonych ruch żonatych księży, domagający się zniesienia celibatu w Kościele katolickim. Według agencji Associated Press były metropolita Lusaki otrzymał list od prefekta Kongregacji ds. Biskupów kard. Giovanniego Battisty Re, który wezwał go do wysłania listu do papieża z wyrazami skruchy. Ma na to czas do 15 października. W przeciwnym razie może zostać na niego nałożona "suspensa kanoniczna", na mocy której odebrane mu zostanie prawo sprawowania czynności kapłańskich. "Twoje zachowanie, działalność i publiczne oświadczenia z ostatnich miesięcy są całkowicie sprzeczne z powinnościami każdego biskupa" - napisał kard. Re. Wezwał abp. Milingo - "w imię Jezusa Chrystusa" - do poważnego przemyślenia swojego zachowania i "wszystkich jego konsekwencji". 76-letni abp Emmanuel Milingo był w latach 1969-83 metropolitą Lusaki w rodzinnej Zambii. Z powodu oskarżeń o praktyki uzdrowicielskie graniczące z magią, został odwołany do Watykanu. Przez wiele lat pełnił tam funkcję delegata specjalnego w Papieskiej Radzie ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących. Praktykował też egzorcyzmy we włoskich diecezjach. Pod koniec lat 90. zbliżył się do sekty Moona. W maju 2001 r., w wieku 71 lat poślubił należącą do niej 43-letnią akupunkturzystkę z Korei, Marię Sung. Jednak już w lipcu, zagrożony ekskomuniką, spotkał się z papieżem Janem Pawłem II, po czym napisał do niego list, w którym wyraził chęć powrotu na łono Kościoła katolickiego. W 2002 r. opublikował książkę, w której wyznał, że stał się ofiarą spisku Moona. Po rocznym okresie rekolekcji w Argentynie, abp Milingo zamieszkał w opactwie cystersów Casamari we Włoszech. 12 lipca br. pojawił się w Waszyngtonie, gdzie na konferencji prasowej ogłosił powstanie ruchu, którego celem jest pojednanie żonatych księży z Kościołem katolickim i zniesienie celibatu dla duchownych obrządku łacińskiego. Oświadczył też, że zamierza zbliżyć Watykan z Kościołem Zjednoczeniowym Moona. W sierpniu natomiast wrócił do wspólnego życia z Marią Sung. «« | « | 1 | » | »»
Papież Franciszek wydał adhortację, kolejną, a dokładnie piątą, tym razem poświęconą Amazonii. Jak każdy dokument tej wagi jest ona ważna dla Kościoła, nie tylko tego położonego w dorzeczu wielkiej, południowoamerykańskiej rzeki i wśród porastających ją obficie, choć podobno zagrożonych lasów. W dzisiejszym świecie takie sprawy mają znaczenie globalne. W wypadku tego dokumentu mogliśmy się o tym z całą mocą jest podsumowaniem Synodu dla Amazonii, jaki odbył się w zeszłym roku. W czasie jego obrad pojawiały się kontrowersje, którymi żył świat. Jedną z nich skupiła się wokół wyrzuconej do Tybru figurki – a to pogańskiej, a to demonicznej, na pewno ludowej i chyba związanej z jakimiś niechrześcijańskimi obrzędami, zresztą podobnie jak nasza Marzanna, którą się topi w marcu, choć nikt, oprócz uczonych badaczy zagadnienia, nie wie, o co w tym raczej przedszkolno-szkolnym obrzędzie chodzi. Nie będę teraz w to sprawy ważny jest dokument wydany 12 lutego, po którym różni ludzie, również w Kościele, spodziewali się wielu rzeczy. Tak dokładnie to dwóch rozbieżnych, więc siłą rzeczy obecnie jedna ze stron chyba jest sfrustrowana. Jak się pewnie szanowny potencjalny czytelnik domyśla, chodzi o celibat kapłański, a właściwie o możliwość dopuszczenia do święceń kapłańskich żonatych mężczyzn. Podobno wielkie zainteresowanie tematem wykazywał Kościół w Niemczech, co jest o tyle ciekawe, że, jak mi się wydaje, żadna część Amazonii nie podlega władzy biskupów można dalej napinać atmosferę, lecz sprawa jest jasna. Papież w rzeczonej adhortacji nie zajął się tą sprawą, co należy uznać za stwierdzenie, że jest zamknięta. Zresztą wcale nie od rzeczonego synodu. Faktem jest, że przed opublikowaniem dokumentu wiele o nim napisano, z jednej strony wylewając wiadra pomyj, z drugiej wyrażając zaniepokojenie, z trzeciej licząc na zmianę w kwestii celibatu właśnie. Cóż, Roma locuta – causa finita, choć na pewno ci niezadowoleni będą dalej drążyć temat i próbować wciskać jakieś swoje koncepcje, udowodniając, że w Kościele istnieją żonaci księża i czemuż to jednym wolno, a drugim nie. Albo, że trzeba iść z duchem czasu i dostosowywać się do nowych okoliczności. Nie udało się użyć do swych celów biednej Amazonii, to spróbuje się czego innego, nie kijem to pałą, jak mówi stare jest ta gra. Czemuż by miało służyć dopuszczenie do święceń kapłańskich na przykład mnie? Po pierwsze żona chyba byłaby niezadowolona, dzieci co prawda dorosłe, ale też patrzyłyby krzywo, parafianie – bo gdzieś chyba zostałbym wikarym – zastanawialiby się, czy to ksiądz czy performancer, z kobietą pod rękę idzie udawać księdza właśnie, choć pewnie z czasem by im przeszło. Ale czy głoszenie Ewangelii objawiłoby się w nowych wymiarach? Czy to nowe byłoby czymś tak dobrym i rozwojowym dla Kościoła, że warto by się o to starać? Kościoły wschodnie, w których tradycja dopuszcza do posługi żonatych księży, nie są w lepszej kondycji niż nasz. Wspólnoty luterańskie zdaje się również nie zawojowały świata, a na swoim terenie mają problemy większe niż katolicy. Powołanie, które przechodzi z ojca na syna, nie musi być czymś wartym naśladowania. Życie rodzinne żonatych księży zawsze będzie rywalizowało z tym ofiarowanym rację Kościół i jego papieże. Celibat jest darem i trzeba go chronić. Wybierający drogę kapłaństwa muszą być pouczeni co do tego, jak mają organizować sobie życie z Bogiem, by byli dobrym przykładem dla całej wspólnoty Kościoła. A wracając do owej piątej adhortacji papieża Franciszka, można ją przeczytać. Jest tam o wielu problemach społecznych, nie tylko ściśle amazońskich, z dokumentów Kościoła należy się uczyć. Niezadowolonym zaś poleciłbym namysł nad tym, czy naprawdę chodzi im o rozwój Kościoła, a nie jego kreację wynalezioną dla swych osobistych celów i wizji zaczerpniętych z jakichś współczesnych Ktoś zapyta: a co autor by zrobił, gdyby papież podjął decyzję o dopuszczeniu rozwiązania, nad którym tenże pastwił się powyżej? Cóż, dalej byłby katolikiem i modlił się za Kościół./mwż
Zawsze na drugim miejscu - o tym jak to jest być żoną księdza (greckokatolickiego)?Grafik dnia jest dostosowany do tego, o której mąż odprawia mszę, a przecież ma też inne obowiązki – nabożeństwa, spowiedź, wyjazdy do chorych, pracę w szkole. Nie mogą mu w tym przeszkadzać zwykłe obowiązki domowe, typu odwożenie dzieci do szkoły. Nie ma mowy, żeby odwołać albo przesunąć mszę z tego powodu, że dziecko trzeba zawieźć na zajęcia do szkoły IWONĄ MARCISZAK, teologiem, żoną księdza greckokatolickiego,rozmawia TOMASZ MAĆKOWIAKCzy współczesna dziewczyna byłaby w stanie udźwignąć rolę żony duchownego, tak jak pani?Jeśli jest to wierna Kościoła Greckokatolickiego, to będzie jej łatwiej, bo ona zna taki model – z pewnością spotkała żonatego księdza, jego żonę i dzieci. Ma na ten temat jakieś wyobrażenie. Ale jeśli jest to kobieta z Kościoła Rzymskokatolickiego, która z żonatym księdzem się nie spotkała, to chyba byłoby jej znacznie trudniej. A czym się różni pani życie od życia pani koleżanek, znajomych, osób w podobnym wieku i sytuacji życiowej, których mężowie są świeckimi osobami? Różnice są spore. Duchowe, religijne, ale też praktyczne – nawet w organizacji życia w domu. Najistotniejsze jest chyba to, że w rodzinie księdza jest się zawsze na drugim miejscu. Na pierwszym miejscu jest praca i posługa męża, bo parafia jest najważniejsza. Dopiero potem jest cała reszta. Świadomość tego bywa czasami trudna. Czyli nie ma kompromisów?Na tej płaszczyźnie nie ma. Decydując się na taki związek, kobieta decyduje się też na takie życie. Znam kobiety, które zajęły się domem i świadomie zrezygnowały z pisania doktoratu, żeby mąż mógł pisać doktorat. Z byciem żoną księdza jest trochę podobnie? Trochę tak. Akurat znam to bardzo dobrze, bo my z mężem razem kończyliśmy studia doktoranckie w Warszawie. Mąż teologię pastoralną, a ja teologię dogmatyczną. I on doktorat napisał i obronił, a ja nie, bo w międzyczasie urodziło się nam czworo dzieci. Wiem, że takie decyzje podejmuje więcej małżeństw, to się zdarza. Mimo to uważam, że trudno to porównać do życia żony księdza. Różnica jest taka, że każdą małżeńską umowę, każdy kompromis można przegadać i ewentualnie zmienić. A ja kapłaństwa mojego męża nie zmienię. On zawsze będzie kapłanem. Ten wybór rzutuje na całą resztę życia. Powiedzmy, że chcemy zmienić mieszkanie. Albo przeprowadzić się do innego miasta. Nie możemy. Są sprawy ważniejsze, jest parafia, są ludzie, których tutaj mamy – oni nas potrzebują. Ale chcę podkreślić, że ta – zdawałoby się – trudność nie jest ciężarem, jeśli jest przyjęta świadomie. Pani tę trudność odczuwa?Na różnych poziomach inaczej. Wyrastałam w rodzinie religijnej i mieliśmy kontakt z żonatymi księżmi. Dla mnie to nie była nowość, wiedziałam, na co się decyduję. Są jednak dziewczyny, które wchodząc w taki związek, nie bardzo wiedzą, co je czeka. I pewnie nie jest im potem łatwo. A jak pani wspomina rodziny żonatych księży, które poznała pani wcześniej?Przede wszystkim jako bardzo pracowite, wspólnie zatroskane o parafian, o ich potrzeby. Ja jestem Ukrainką, moi przodkowie zostali przesiedleni w ramach akcji „Wisła”. Wyrosłam na Mazurach, ale środowisko grekokatolików trzymało się razem. U nas nie było cerkwi ani księdza, więc jeździliśmy regularnie na msze do sąsiedniego miasteczka. Chodziłam tam na katechezę, którą prowadziły siostry bazylianki, braliśmy aktywny udział w życiu parafii. Do dzisiaj posługę w mojej rodzinnej parafii pełni żonaty kapłan, bardzo oddany swej pracy, podobnie jak jego pojawiła się myśl, że zostanie pani żoną duchownego? Nie planowałam dla siebie takiej drogi życiowej. Miałam inne marzenia, ale zawsze związane z pracą na rzecz Kościoła. W Warszawie podczas studiów zostałam katechetką przy cerkwi i jednocześnie wśród dzieci rzymskokatolickich przy ul. Żytniej, gdzie codziennie miałam możliwość modlić się w miejscu, w którym modliła się kiedyś św. siostra Faustyna. Męża poznałam w parafii greckokatolickiej w Warszawie, studiował w warszawskim seminarium, później na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. I tak się jakoś poukładało – nie bez przeszkód – że postanowiliśmy się pobrać. Co was połączyło?Mąż pochodzi z Ukrainy i kiedy pisał pracę magisterską, poprosił, żebym mu pomogła wy-gładzić ją językowo, chociaż świetnie znał polski, ale jednak w poprawnym pisaniu wymagał wsparcia. A decyzja o ślubie?Nie mieliśmy zbyt dużo czasu na zastanawianie się. Narzeczeństwo trwało zaledwie trzy miesiące. Kleryk greckokatolicki przed święceniami diakonatu musi się zdecydować, czy się ożeni, czy też woli zostać celibatariuszem – ma wybór. Po przyjęciu święceń już nie może się ożenić. Dlatego musieliśmy się szybko zdecydować. Jesteśmy razem od osiemnastu lat i nie żałuję. Jak wyglądało to narzeczeństwo?No na pewno inaczej…To znaczy?Nie było zwyczajowego chodzenia na randki, do kawiarni, na potańcówki, bo mój narzeczony mieszkał w seminarium, a tam możliwości wychodzenia na zewnątrz były ograniczone. A czym się różni pani życie od życia koleżanek czy krewnych, których mężowie nie są księżmi?Grafik dnia jest dostosowany do tego, o której mąż odprawia mszę, a przecież ma też inne obowiązki – nabożeństwa, spowiedź, wyjazdy do chorych, pracę w szkole. Nie mogą mu w tym przeszkadzać zwykłe obowiązki domowe, typu odwożenie dzieci do szkoły, chociaż akurat u nas zazwyczaj robi to mąż. Nie ma mowy, żeby odwołać albo przesunąć mszę z tego powodu, że dziecko trzeba zawieźć na zajęcia do szkoły muzycznej. Zresztą my, rodzina księdza, bierzemy czynny udział w życiu parafii: idziemy razem na mszę, pomagamy w jej przygotowaniu, prowadzeniu śpiewu, ale też sprzątamy, układamy kwiaty, prowadzimy akcje charytatywne i różne wydarzenia na te potańcówki to już chyba możecie czasem pójść, skoro jesteście po ślubie?Na dyskoteki nie chodzimy, ale na wesela i inne uroczystości owszem. Bardzo lubimy razem do kawiarni? Czasami idziemy sobie gdzieś posiedzieć czy coś zjeść. Do kina, do teatru, jeździmy razem na rowerach i na spędzacie wakacje?Czekamy na stosowny czas, kiedy przyjedzie do nas inny kapłan, który męża zastąpi w parafii, i wtedy możemy wyjechać razem – na tydzień, na dwa, czasem uda się nawet na trzy tygodnie. Albo – i to się częściej zdarza – jadę sama z dziećmi, a mąż zostaje w parafii. Nie ma chwili wytchnienia od tego oficjalnego życia?Mąż jest bardzo zaangażowany. Sąsiednie parafie rzymskokatolickie czasami proszą go o pomoc, więc on tam idzie spowiadać, głosić homilie czy rekolekcje. Prowadzi również duszpasterstwo motocyklistów. Stargard jest niedużym miastem, wszyscy się tu znamy, mojego męża i mnie ludzie rozpoznają na ulicy. Nie ma mowy o anonimowości. A czym się pani zajmuje zawodowo?Jestem teologiem, uczę religii, nie tylko dzieci z rodzin greckokatolickich, ale też rzymsko-katolickich. Bardzo to ciekawe, bo na przykład moich rzymskokatolickich uczniów przygo-towuję obecnie do bierzmowania. A w Kościele Greckokatolickim bierzmowania się udziela dzieciom przy chrzcie. Te drobne różnice są bardzo wzbogacające. Pomagam młodym ludziom, często zagubionym, znaleźć drogę do Boga – czyli robię prawie to samo, co mój mąż. Uczę również języka mąż ksiądz ma swoje domowe obowiązki?Oczywiście. Robi w domu to wszystko, co powinien robić każdy mąż: naprawia pralkę, chodzi na zakupy, sprząta, ma swój dyżur w kuchni. Chodzi z dziećmi do lekarza, odrabia z nimi lekcje, chodzi na wywiadówki. Czuwa, gdy są chore, odwozi na dodatkowe zajęcia. Normalny tato. Taki zupełnie normalny?Z mojej perspektywy tak. Nasza córka ma siedemnaście lat, najmłodsza sześć. Mąż wie, co to znaczy zbuntowana nastolatka, ale też doskonale wie, co to są pieluszki, grymasy dziecięce, choroby. W ubiegłym roku nasze najmłodsze dziecko urodziło się przedwcześnie, martwe. Przeszliśmy przez to bolesne doświadczenie, i ja, i on. To wszystko ma swoje znaczenie w pracy duszpasterskiej. On wie, jak wygląda normalne, zwykłe życie jego parafian na każdej się buntują niejednokrotnie przeciw wychowaniu religijnemu. U was też tak jest?Mam wrażenie, że takie kryzysy są również obecne w rodzinach, w których rodzice głęboko przeżywają wiarę. Dzieci to jakoś wyczuwają i się buntują – choćby z samej chęci buntu, bo według nich Kościoła jest w domu za dużo i nie ma gdzie przed nim uciec. Mamy znajomych, u których do takiej sytuacji doszło. To jest zmęczenie materiału i zdarza się także w rodzinach kapłańskich. U nas na razie rozwija się wszystko dość harmonijnie. Nasz syn ma jedenaście lat i jest ministrantem w parafii mojego męża, jak większość synów naszych księży służy do mszy swojemu tacie. Ale nie zawsze ma na to ochotę i staramy się to zrozumieć, nie namawiamy. Czekamy. A dzieci się nie skarżą na sytuację, w jakiej żyją?Oczywiście, że czasami się skarżą, doskwiera im to, że mają węższe ramki, że są pod stałą obserwacją. A są?No nie da się ukryć! Ksiądz jest osobą publiczną, która uczy innych, jak mają żyć. To się przenosi na rodzinę księdza. Pani też się czuje bacznie obserwowana przez parafian?No pewnie! Ludzie komentują, jak się zachowujemy w kościele, jak się ubieramy, jakim samochodem jeździmy. Mamy cudownych parafian, dlatego nie jest to szczególnie uciążliwe. Ale bycie pod czujnym okiem ma też swoje dobre strony. Kiedy byłam w szpitalu, to parafianie przynosili mojej rodzinie posiłki, przychodzili do mnie w odwiedziny, starali się pomagać, tak jak potrafili. Samochód to tradycyjny temat plotek o rzymskokatolickich księżach! To naturalne, ludzie sprawdzają, jaki status materialny ma ich ksiądz. Kiedy mąż robi zakupy, to niektórzy bacznie się przyglądają, co wkłada do koszyka, czy przypadkiem są tam jakieś luksusowe towary, na które ich nie stać. My jednak żyjemy dość skromnie, więc żadnych luksusów nie nie, da się wytrzymać. To nie jest dokuczliwe, jeśli odpowiednio do tego podejść. Może bardziej przeszkadza to naszym dzieciom. Ja świadomie wybrałam takie życie, im czasami jest trudno, bo one tego nie wybrały, urodziły się w rodzinie kapłana. Nie mają z kim się porównać, bo w okolicy nie ma dzieci, których tato byłby jak sobie z tym radzą?Istnieje w naszej diecezji środowisko rodzin księży greckokatolickich. Spotykamy się parę razy w roku, nasze dzieci też się zaprzyjaźniły i utrzymują ze sobą kontakt, także przez media społecznościowe. To duża ulga dla nich. Wiedzą, że są dzieciaki, które żyją w podobny sposób, mają te same problemy. My – żony księży greckokatolickich – również. Jesteśmy blisko związane, dzwonimy do siebie, spotykamy się, radzimy, tworzymy swego rodzaju wspólnotę. Przed wojną było nawet oficjalne stowarzyszenie żon księży „Dola”, które miało muszkieterskie hasło: Jedna za wszystkie, wszystkie za się spowiadają u taty?Nie. Nie praktykujemy tego, jeśli tylko jest taka możliwość. Dziewczynki, kiedy były małe, spowiadały się u ojca, ale w pewnym momencie zaczęły się wstydzić – to normalne. Gdzie ta spowiedź się odbywała?W cerkwi. Dzieci stały w kolejce do konfesjonału razem z innymi penitentami. I miały świadomość, że w środku siedzi tata? i przyznam, że długo się tego uczyłam. Przecież my też się czasem posprzeczamy i mamy do siebie o coś żal – jak w każdym małżeństwie. Ale kiedy mąż jest w kościele i posługuje jako kapłan, to ja to potrafię oddzielić od tej codziennej szarzyzny. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale ja tę różnicę czuję. Ksiądz Twardowski to kiedyś pięknie napisał: „Przed swoim kapłaństwem klękam”.Ja też klękam przed kapłaństwem swojego męża. Słucham jego homilii, z jego rąk przyjmuję czy pani się spowiada u męża?Dwa razy w życiu tak się przytrafiło, bo akurat nie było innego kapłana w pobliżu, a pragnęłam przystąpić do Eucharystii. Jeśli dobrze pamiętam, nie było to aż tak bardzo trudne. Pamiętamy, że oboje nas obowiązuje tajemnica spowiedzi, więc słowa, które tam padają, pozostają tam, gdzie padły. Nie wracamy do tego, już więcej o tym nie rozmawiamy. Być może ta spowiedź pomogła nam nie czuła pani dyskomfortu?Na pewno ta spowiedź była trudniejsza niż zwykle. Czyli jako stała praktyka nie zdaje to egzaminu?Oczywiście, że nie! To nawet nie jest wskazane. Granice ludzkiej prywatności, intymności w relacji z drugą osobą to jest bardzo skomplikowany mechanizm. Nie jest to typowa praktyka. Czy zna pani przypadek dziecka kapłana, które odeszło z Kościoła?Tak, to się zdarza. Niezbyt często, ale jednak. Nie mam tu na myśli formalnej apostazji, tylko po prostu zaprzestanie praktyk, obojętność. Czasem się to łączy z naruszeniem więzi z ro-dzicami, szczególnie z ojcem. Rozwody?Bardzo rzadko, ale, niestety, są. Ksiądz, który się rozwiedzie, nie może już wstąpić w kolejny związek i żyje dalej jak celibatariusz. Ale z bliska takich sytuacji nie znam, więc trudno mi się wypowiadać na temat tego, jak oni potem sobie radzą, czy się kontaktują, jak organizują życie przyczyną rozwodów jest to, że kobiety nie wytrzymują ciśnienia? Nie wiem i nie chciałabym się w to wgłębiać, bo to są ludzkie dramaty. Powiem tylko tyle, że życie w rodzinie, która jest cały czas przy parafii, a ponadto jest cały czas na świeczniku, jest trudne, nawet bardzo trudne. Pani sobie z tym jakoś umie poradzić?Z tym, że w markecie ludzie patrzą, co ja albo mąż wykładamy z koszyka na taśmę? Jak żyje nasza rodzina? Myślę, że sobie radzę. Chciałabym, żeby nasza rodzina była przede wszystkim przykładem wiary, umiejętności radosnego życia nią – to chyba jest żony księży mogą wykonywać świecki zawód, niezwiązany z parafią i żyć zupełnie poza tym światem?Tak. W Polsce może rzadziej, ale na Ukrainie jest normalne, że ksiądz z rodziną mieszka w jednym mieście, a parafię ma w innym. Dla sąsiadów są zwykłą rodziną. Tata rano jedzie do pracy, sąsiedzi mogą w ogóle nie wiedzieć, że jest księdzem. Jego żona pracuje w biurze, dużej firmie, żyje jak normalna, zamężna kobieta. I na msze chodzi do swojej parafii, tam, gdzie mieszka, a nie do sąsiedniego miasta, gdzie jej mąż jest proboszczem. Parafianie tej żony w zasadzie nie widują. Jest to może pewien sposób na bycie anonimowym, zwykłym, bez z mężem mieliśmy już tak wiele różnych sytuacji związanych z naszym życiem: Jak to, żona księdza? W dodatku katolickiego księdza… Dzisiaj opowiadamy to jako anegdoty, ale różnie bywało. To znaczy jak?Na przykład na porodówce pielęgniarka wypełniała ankietę rodzącej. Na pytanie: „Zawód męża?” bez zastanowienia odpowiedziałam: „Ksiądz” – mina położnej była bezcenna! Przez cały czas pobytu w szpitalu przychodziły do mnie inne pielęgniarki, żeby zobaczyć, która to pacjentka ma dziecko z księdzem. Przysłuchując się dyskusji na temat celibatu w Kościele Rzymskokatolickim, zastanawiam się, ile kobiet zdecydowałoby się świadomie na bycie żoną księdza… Nie wiem, trudno mi powiedzieć. Nie mamy wzorca, brak wyobrażeń na temat tego, jak by to miało wyglądać. Plebanie w dużych miastach to są często takie męskie koszary, proboszcz i kilku wikariuszy. Mam doświadczenie życia jako żona księdza katolickiego obrządku wschodniego i tego się w dużych parafiach greckokatolickich jak to rozwiązujecie? Każda rodzina mieszka osobno, nie ma wspólnych plebanii. Wyjątkiem jest nasza parafia katedralna we Wrocławiu. Na plebanii mieszka przeważnie proboszcz z rodziną, a pozostali księża mają swoje mieszkania na terenie parafii albo nawet poza nią. Przypomina mi się katolickie seminarium w Eichstätt w Niemczech. Spadek powołań sprawił, że w budynkach seminaryjnych zrobiło się dużo wolnego miejsca. Dzięki wsparciu niemieckich fundacji studiuje tam sporo księży, kleryków i diakonów z katolickich Kościołów wschodnich – koptyjskiego, syryjskiego, greckokatolickiego itd. Księża są często żonaci i na studia doktoranckie przyjeżdżają z żonami i dziećmi. Dolne piętro budynku zostało przebudowane i przygotowano tam kilka mieszkań dla tych rodzin. I wygląda to teraz tak: katolickie seminarium, klerycy, księża w sutannach, a na parterze wózki niemowlęce i biegające dzieci. My też tam czasem bywamy. Niesamowicie to wygląda. IWONA MARCISZAK – doktorantka teologii, filolog, nauczyciel, żona ks. Rusłana, mama czworga dzieci, zajmuje się działalnością charytatywną, w wolnym czasie pisze ikony, piecze ciasta, śpiewa i gra na gitarze, jeździ z mężem na rozmowa pochodzi z lipcowego wydania miesięcznika dominikańskiego "W drodze". Znajdziecie tam Państwo też wiele innych ciekawych Redakcja portalu
22 lata po zbrodni, która wstrząsnęła całą Polską, rusza proces w głośnej sprawie "Skóry". Papież, wbrew sugestii synodu, nie zgodził się na wyświęcanie żonatych mężczyzn na diakonów. Prokuratura postawiła zaś zarzuty ws. tragicznej śmierci matki i dwóch córek na stoku w Bukowinie Tatrzańskiej. Oto 10 najważniejszych wydarzeń dnia. Zapraszamy na podsumowanie środy w Polsce i na świecie. Ruszył proces ws. "Skóry" W Krakowie rozpoczął się proces ws. brutalnego zabójstwa studentki z 1998 roku. Oskarżony Robert J. został zatrzymany w 2017 roku po tym, gdy sprawę przejęło tzw. Archiwum X. 53-latek nie przyznał się do winy. Mężczyźnie grozi dożywocie. Sprawa "Skóry" to jedna z najbardziej tajemniczych a zarazem brutalnych zbrodni w historii III Rzeczpospolitej. Papież nie zgodził się na wyświęcanie żonatych Wbrew temu, co sugerowało pismo synodu, Ojciec Święty nie poparł propozycji wyświęcania stałych żonatych diakonów. Częściowe zniesienie celibatu miało być rozwiązaniem, które pozwoli przezwyciężyć problem braku kapłanów na odległych, trudno dostępnych terenach, takich jak np. Amazonia. Było ono dyskutowane podczas jesiennego synodu, który wśród konserwatystów wzbudził wiele kontrowersji. W sprawę włączył się emerytowany papież Benedykt XVI. Są zarzuty za tragedię w Bukowinie Tatrzańskiej Prokuratura postawiła zarzuty inwestorowi obiektu, w którym znajdowała się wypożyczalnia nart w Bukowinie Tatrzańskiej. Dotyczą one samowoli budowlanej. W poniedziałek wiatr zerwał dach tej konstrukcji. Przeleciał on w powietrzu ok. 60 m i z impetem spadł na grupę turystów stojących przy samochodach. Na miejscu zginęły turystki z Warszawy - matka i jej 15-letnia córka. W szpitalu zmarła druga, 21-letnia córka kobiety. Holandia: Eksplozje w urzędach pocztowych Nad ranem w oddziałach holenderskiej poczty wybuchły ukryte w listach bomby. Do eksplozji doszło w Amsterdamie i w Kerkrade, na południu kraju, przy granicy z Niemcami. W eksplozjach nikt nie ucierpiał. Jak ustaliła policja, motywem całej sprawy były wymuszenia. Trwa śledztwo. Kwaśniewscy zareagowali na raport CBA To pokłosie "spowiedzi agenta Tomka", który opowiedział o swojej pracy w CBA i zdradził, że nigdy nie było dowodów na zakupienie przez Aleksandra i Jolantę Kwaśniewskich willi w Kazimierzu Dolnym. "To manipulacja. Jeżeli CBA ma tak mocne dowody, to dlaczego po 13 latach sprawa nie ma finału w sądzie" - czytamy w oświadczeniu byłej pary prezydenckiej. Odnieśli się w ten sposób do ujawnionego raport CBA ws. ich rzekomej willi. Kwaśniewscy żalą się także, że są traktowani instrumentalnie w sporze "agenta Tomka" z byłymi przełożonymi. Polacy ewakuowani z Wuhanu. Są wyniki badań Resort zdrowia poinformował, że podczas żadnej z trzech serii badań próbek pobranych od 30 osób, które ewakuowano z chińskiego Wuhanu, nie stwierdzono 2019-nCoV. Polacy przylecieli do Wrocławia 2 lutego. Chińskie władze poinformowały dziś, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła do 1113. W Polsce wirus jeszcze się nie pojawił. Wszystkie dotychczasowe podejrzenia okazały się fałszywe. Sejmowa komisja kultury przeciwna dotowaniu TVP Sejmowa komisja Kultury i Środków Przekazu rekomenduje odrzucenie projektu rekompensaty dla mediów publicznych w związku z niepłaconym przez widzów abonamentem. W 2020 roku miała ona wynieść blisko 2 mld złotych. Za odrzuceniem noweli było 14 posłów, a przeciw 10. Nikt nie wstrzymał się od głosu. To tymczasowe zwycięstwo opozycji. Ustawa wróci bowiem w sejmowych głosowaniach, podczas których ustalenia komisji mogą zostać odrzucone. "Jolka, Jolka pamiętasz" na pożegnaniu Lipki Rodzina, przyjaciele i fani pożegnali Romualda Lipkę. Msza odbyła się w Archikatedrze Lubelskiej, a artysta spoczął na cmentarzu przy ulicy Lipowej w Lublinie. Na trąbce odegrano fragment przeboju Budki Suflera "Jolka, Jolka pamiętasz", który skomponował muzyk. Lipko zmarł w ubiegłym tygodniu w wieku 69 lat. Artysta zmarł po chorobie nowotworowej. Jego odejście odbiło się szerokim echem w świecie polskiej muzyki rozrywkowej. Listy poparcia do KRS. Prawicowy serwis ujawnia nazwiska Prawicowy serwis opublikował listę 370 sędziów, którzy mieli złożyć swoje podpisy na listach poparcia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Portal nie podał jednak konkretnie, kto poparł którego kandydata i czy uzyskali oni wymagane 25 głosów. Niektóre nazwiska pojawiają się więcej niż raz. Wzrósł bilans ofiar koronawirusa Chińska Narodowa Komisja Zdrowia poinformowała, że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa wzrosła do 1113. Liczba osób zainfekowanych w Chinach wzrosła natomiast do 44 653. Epidemia rozprzestrzeniła się na ok. 30 krajów na całym świecie. Chcesz wiedzieć więcej? Pobierz upday z Google Play!
portal dla żonatych księży